forced scat bondage
Polityka to niestety w naszym kraju jedno wielkie szambo. Np. nie potrafię się nadziwić jak posłanka która naprawdę sporo robi dla osób z niepełnosprawnością (miałam szansę z ramienia stowarzyszenia z nią pracować nad pewną zmianą prawną) jedną wypowiedzią pogrzebała drugą osobę, którą cenię za cały wkład pracy dla osób niepełnosprawnych, w drodze do roli RPD. I do tego pokrętnie udawała, że przeprasza za to. Tu mi się światopogląd rozjeżdża :/

W każdym społeczeństwie są osoby, które potrzebują wsparcia innych przez okres dłuższy lub krótszy. I każde społeczeństwo jakoś sobie z tym radzi - jedne lepiej inne gorzej. U nas, poza całą stroną formalną, fatalny jest społeczny odbiór słabszego. U nas ludzie niepełnosprawni wysłuchać muszą, że to za grzechy, albo dlatego, że pochodzą z patologicznej rodziny, że są roszczeniowi i powinni siedzieć w zamknięciu. Czy w Holandii np jest lepiej? Czytałam reportaż o eutanazji i o tym jak się jej tam nadużywa. Którą wersję wolałabym? Wyzwiska czy usuwanie z pięknego, dostatniego świata? Obie odległe od idei humanizmu, która jest mi bliska (z jakiegoś powodu działam w stowarzyszeniu).

Bethoven był głuchy, Mozart miał conajmniej ADHD, Andersen był na pewno autystyczny. Wielu ludzi spośród tych, których uważamy za wielkich trafiłoby dziś do kategorii "niepełnosprawny". Część z nich uznana by została za nieproduktywnych (po co komu muzyka?).

Co do poziomu życia, to dużą rolę w układzie sił powojennych pełniło wsparcie z tzw UNRy i reparacje wojenne. Mimo gigantycznych zniszczeń i grabieży byliśmy wyłączeni z tego programu jako kraj, częściowo przez ofiarodawców, częściowo przez okupantów. Swoją pozycję zawdzięczamy niesłychanemu uporowi wielu ludzi, ich pracowitości i marzeniom. I smutno patrzeć, jak to wszystko się marnuje. Podziały były u nas zawsze. Może nie potrafimy inaczej niż patrząc na sąsiada spode łba. Może w świecie jest podobnie - nie wiem, za krótko bywałam, żeby poczuć, ocenić. Znam kogoś, kto po dwóch latach pracy w Holandii zrezygnował, bo go szlag trafiał na podejście Holendrów do taniej siły roboczej. Czuł się jak ktoś podejmujący tradycje kolonialnych niewolników (z czasów kolonialnych też możnaby wyprowadzić jakieś różnice materialne, ale to już trochę odleglejsza sprawa).

Chciał gość scatu to go zalaliśmy. Ale on chyba chciał w druga stronę wesoły


  PRZEJDŹ NA FORUM