Relacja BDSM - jak to u Was wygląda?
Jak już wspomniałam w innym poście - daaawwnnoo mnie tu nie było lol cześć wszystkim długoletnim grupowiczom i witajcie nowi lol

Wale prosto z mostu - jak u Was taka relacja BDSM wygląda? Bo ja kurwa chyba naprawdę robię coś nie tak ze swoim życiem. Nie wiem czy ja za dużo wymagam. Sama nie wiem, co ja mam zrobić. Czasem mam ochotę odpuścić i zadowalać się tym, co dostaje. Innym razem myślę, by walczyć o swoje i jednak dopominać się. Może za bardzo jestem materialistka czy coś? I tak mi się zbiera, zbiera i zbiera. Boję się, że jak za dużo będę chciała to stracę to co mam. Czasem myślę, ze kuźwa, tego kwiatu pół światu. A zaraz potem, że drugiego takiego nie znajdę.
Jestem w relacji ponad 4 lata. I tak ten mój Pan często mnie wkurwia. Na moje przedostatnie urodziny zapomniał. Ostatnie - sama mu przypominałam. Nie chodziło mi o prezenty, tylko zwykłe życzenia. Tym bardziej, że jego żona ma urodziny kilka dni przede mną i przypominałam mu o nich zakręcony
Potem pomyślałam, że może w końcu nauczę się prosić (do czego Pan namawiał). Wiele razy sugerowałam, że może wybierzemy się do Spa (mając na uwadze głównie jaccuzi, gdzie chętnie bym pofiglowala) czy np do kina (jak wyżej). Tym razem, oprócz sugesti rzucanych nie bezpośrednio, tylko tak "może byśmy...." stwierdziłam, że postąpię za jego rada, spróbuję się otworzyć (jestem sztywna, spięta, w życiu facet do orgazmu mnie nie doprowadził) i poprosić o coś. Nie dużego - perfumy. Ja zawsze mam problem z tym, co mu kupić na Święta czy urodziny, by żoną się nie czepiała. Więc pomyślałam, że może on też się tak czai. Na Walentynki kupiłam mu więc perfumy (nic nie dostałam) i koło mają zaczęłam o tych perfumach dla mnie przybrzdakiwac. W końcu się wkurwiam i sama sobie we wrzesniu kupiłam. I jeszcze dostałam opr, że ja wszystko sama, orgazm sama (z wibro) i tylko na siebie liczę.
Mój mąż znalazł sobie babę i opowiadał mi, że poszli do kina,na kolację i następnego dnia do nowej pijalni czekolady. No i ok, nic się nie dzieje. Napisałam o tym koledze i kurwa co? Pisze mi następnego dnia, że był z żoną w kinie i wlasnie w tej samej pijalni i że na pewno by mi się tam spodobało. TO Kurwa mnie tam zaproś, jak by mi się spodobało.
Wiecie co? Analizowałam sobie ostatni czas i 12 października koleżanka zaproponowała, byśmy się wybrały na jakąś kolacyjke do fajnej knajpki. A wcześniej - w czerwcu mój Pan zaprosił mnie ..... Do budki z kebabami. Nawet gdy byłam na jego terenie to głupiej kolacji do mieszkania nie zamówiliśmy. Tu już nawet nie chodzi o kasę bo nawet mogłabym zapłacić tylko o jakąś inicjatywę.
Patrzę na moje życie wstecz i nawet jakieś wyjścia z mężem zawsze ja organizowałam. Czy koncerty, wyjazdy, cokolwiek. Mąż czasem miał przebłyski jak spotykaliśmy się w trójkę, z moim Panem. A Pan jak się mamy spotkać to jesteśmy na zasadzie "wybierz gdzie, zarezerwuj'.
Daje mi więcej niż mój poprzedni i zarazem pierwszy Pan, ale tamten sam zawsze wszystko ogarniał i chyba tylko raz nie byliśmy razem na kolacji, gdy spotykaliśmy się w hotelu. No, 2 razy, bo jeszcze nasze pierwsze spotkanie w hotelu (chociaż jak się poznawaliśmy, to też w restauracji na kawie i ciastku). Mam pracę decyzyjna i po prostu czasem już mam dość tego, że wszystko jest na mojej głowie.
Co ja mam robić? Zależy mi na facecie (tak, mam świadomość, że ma tu konto ale mam to w nosie) i nie chcę go stracić moimi fochami. A jednocześnie jestem wściekła. Mógłby chociaż się tym nie chwalić, o co go już kilkakrotnie prosiłam. Obiecałam, ze nie będę robić mu wyrzutów. Ale już po prostu jestem zmeczona
Zamiast cieszyć się relaksem to się wkurwiam


  PRZEJDŹ NA FORUM