| OSZUSTWA ITERNETOWE |
| Z oszustami nie ma co rozmawiać. Ale jeśli się nie miało żadnych takich doświadczeń wcześniej, to nie wyrobiło się jeszcze własnego mechanizmu zwracania uwagi na szczegóły rozmowy. Oszustwa tego typu, to manipulacje psychologiczne. Jest to zasadniczo strata czasu, ale też czasem nerwów lub innych reakcji jak płacz, wyłudzanie współczucia lub innych czynności, które są bardzo niepokojące, niebezpieczne, godzące w Twoje dobre imię. W skrócie wyłudzanie poprzez Twoją naiwność przy jednoczesnym braku Twojego odniesienia, weryfikacji innymi drogami niż wzajemna, anonimowa rozmowa. Zdarzyło mi się kiedyś raz taka pseudo znajomość internetowa, która trwała przez kilka tygodni. Na szczęście przy sugestywnych, drobnych bodźcach zewnętrznych, udało mi się cała "relację", dialog - zdemaskować i od razu wszystko stało się jasne jak słońce i od tego czasu wiem na czym ta manipulacja polega i jestem w stanie w miarę szybko rozpoznać, acz przez komunikację przez internet nie ma możliwości zweryfikować wszystkiego. Dlatego pewne zachowania, tematy, sposoby prowadzenia rozmowy, powinny z góry być traktowane jak mocno podejrzane, czyli nigdy nie mieć pełnego zaufania do nikogo przez internet i przez komunikatory. A więc w internecie można znaleźć docelowo żonę, ale raczej nie poprzez ogłoszenia o poszukiwaniu żony i że potencjalne żony będą pisać o swojej kandydaturze na żonę. Słowa "żona" nie powinno się rzucać na wiatr i czekać kto się zgłosi, bo nikt nie jest w stanie ocenić, czy aby taki nawet anons jest prawdziwy. Jak można oferować swoją rękę, nie znając mężczyzna jaki kryje się za anonsem. A może dzieli się cudzymi fotkami? A może jest stary i brzydki i w desperacji seksualnej, próbujący złapać na ładne słowo "żona"? Może jest nawet innej płci? Może to jakiś nastolatek lub nastolatka robi sobie żarty i chce tylko wyłudzić erotyczne zdjęcia? Internet przyjmie wszystko, każdy tekst, zdjęcie, film, ale nie zobaczy się prawdziwej reakcji. Nawet na spotkaniach w realu nie zawsze tak łatwo jest wszystko zweryfikować co mówi druga osoba. Ale czas i wspólne doświadczanie różnych wydarzeń, może dać pełniejszy obraz czyiś reakcji, sposobu mówienia, mowy ciała, udzielających się emocji. Przez net można to wszystko udawać. Oszuści mają dar rozpoznawania czyiś potrzeb, myśli, bo sami wprost o to pytają a my im staramy się przecież szczerze odpowiadać. A oszuści potem mają wiedzę jak odpowiadać nam, abyśmy uznali te słowa za pewnik. Grają na Twoich uczuciach jeśli zaczynasz coś podejrzewać, że coś nie do końca Ci gra. Dochodzi potem do tego, że możesz sam tych oszustów usprawiedliwiać w oczach swoich i innych. I to ju jest niebezpieczne, bo znaczy że za bardzo się już zaangażowałeś, nie mając w zasadzie nic na czym mógłbyś oprzeć takie zaangażowanie. Nic nie masz realnego, namacalnego, tylko czyiś słowotok lub chwilową ciszę, aby włąśnie grać na nerwach i uczuciach, które w żaden sposób nie są i nie będą odwzajemnione. To raczej czyste, zimne wyrachowanie ze strony oszusta. Zamierzony cel, bo Cię zmiękczyć i wykorzystać Twoją naiwność, zaufanie i dobroć. W skrócie - manipulant, często narcyz, osoba psychicznie chora, która buduje swoją satysfakcję i podnosi swoją samoocenę kosztem wyzysku innych. A więc do rzeczy. Da się docelowo żonę znaleźć przez net, lecz jest to skrót przyczynowo-skutkowy. Da się znaleźć, wyszukać masę osób o potencjalnie podobnych potrzebach, zainteresowaniach, aniżeli od razu kandydatkę na żonę. Po znalezieniu dziewczyny, trzeba od razu trzeba przejść do zapoznania się w realu. Jeśli jednej i drugiej stronie na prawdę zależy na poznaniu się i zobaczeniu jak dalej się potencjalnie może potoczy lub nic nie potoczy - to znajdzie względnie szybko sposób aby móc się spotkać w realu. Nawet jeśli trzeba będzie na swój koszt gdzieś pojechać, zapłacić za "randkę", to zawsze warto, aniżeli usłyszeć: "daj mi na dojazd", "zasil mi komórkę, to zadzwonię". Ogólnie, żeby spotykać się, randkować, brać udział w jakiś wydarzeniach w realu, to trzeba mieć i poświęcać po obu stronach jakieś, jakiekolwiek pieniądze. Nie ma nic za darmo, a przecież nikt nie będzie chciał mieć za żonę lub za męża - "gołodupca", który skąpi. A przez internet kosztów pieniężnych prawie nie ma. Chyba, że ktoś jest tak naiwny, że chętnie wysyła kasę, nie otrzymując nic sensownego ani realnego w zamian. Przez internet można sobie popieprzyć, poklikać dla zabicia czasu, pogadać o zainteresowaniach, lub po prostu porozmawiać z osobami już znanymi z reala, to ok. Ale poznawanie się wzajemne, tworzenie jakiś więzi emocjonalnych, nie daj Boże żadnych związków przez klikanie - jest zupełnie stratą czasu i bez żadnego pożytku dla potencjalnego prawdziwego związku w realu. Podstawowa zasada jest taka, że nie da się na prawdę kogoś dobrze poznać przez net, nawet przez rozmawianie miesiącami. Kiedy faktycznie dojdzie do spotkania (o ile dojedzie), to tak na prawdę nie będziecie się w ogóle siebie znali. Może być tak, że obie strony będą nieśmiałe, niepewne siebie. Nie będą wiedzieli jak ze sobą rozmawiać i o czym. Po przejściu do reala, osoby tak na prawdę poznają się od nowa. Może być tak, że po jednym spotkaniu, któraś ze stron lub obie dojdą szybko do wniosku, że zupełnie nie to kogo szukali. A tu trzeba pospacerować, pójść np do kawiarni, do zoo, do muzeum, obejrzeć wspólnie film, może pojeździć na rowerze, potańczyć w klubie, przedstawić znajomym. Niby takie proste, klasyczne, ale jakże prawdziwe i realne doświadczenia włącznie z obserwacją mowy ciała, grymasów, tonu głosu, sposobu dobranych słów, wzajemnej troski i licznych rozmów przy okazji na różne tematy, poglądy i światopoglądy. Wtedy dużo łatwiej wyczuć fałsz, acz warto mieć właśnie jakąś elementarną wiedzę o chorobach psychicznych, o sposobach manipulacji, aby móc pełniej wzajemnie się ocenić. Czasem taka relacja przez burzliwy romans może się przerodzić szybko w związek, który niestety niekoniecznie będzie trwał długo, który okaże się również manipulacją lub niedopasowaniem się w detalach. Wszak czemu tyle jest obecnie rozwodów? Czasem do formalnych związków dochodzi poprzez fazę przyjaźni, czasem dłuższej przyjaźni, wzajemnej pomocy, że w pewnym momencie osoby dochodzą do wniosku, że przyjźń osiągnęła taki poziom, że w zasadzie przypomina już związek, którego nie chcą kończyć. Czasem, a obecnie dostrzegam dość częste związki, ale które z obawy przed utratą jakiejś deski ratunkowej, resztek swojej niezależności, zachowują się, robią wszystko jak małżeństwo, rodzą dzieci, wychowują, ale związku nie formalizują podpisem. |