Gwiazda na scenie, klimatyczny kabaret 'la vedette.
Czyli coś o zapomnianej roli...także o pewnym dylemacie między kobiecością, a uległością.
W tym odniesieniu chyba warto sięgnąć do antywzorów, do "uległości pierwszoplanowej", a raczej celowego lojalizmu podpartego koncertem życzeń i spełnienia.
Bo jeśli klimat to emocje, jeśli sub to klimat, to czym jest "vedette" i po której stronie życia się plasuje: wyreżyserowanej, czy autentycznej?

O statyce i dynamice... i czy uleglość to tylko gwiezdny pył, pozostałość po sztuce zwanej Kobietą?

Coś do zgłębienia, rozważenia o brakujacym kawałku, może jednak całości.
O percepcji rzeczywistości, o ekspansji myśli. Czy to kobieta, czy może już uległa?

O fetyszu piór i ich symbolice.
O stroju i nagości. O tym, co się dzieje w głowie. Zapraszam do luźnej rozmowy.
„O przysposobieniu vedette do uległości"
„O niemożności przyspodobienia vedette do uległości".



  PRZEJDŹ NA FORUM