Serwis zawiera materiały erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich !!!
Jeśli nie ukończyłeś 18 lat, musisz opuścić stronę !






 
Nagłówki

Forum - Szkoła BDSM



NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » OPOWIADANIA FEMDOM » PRZESŁUCHANIE

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Przesłuchanie

femdom, fetysz
  
Nefer
11.10.2021 10:19:34
Grupa: Użytkownik

Posty: 13 #
Od: 2019-7-30
Otworzyła dźwiękoszczelne drzwi, wdusiła przełącznik światła i weszła do pomieszczenia, umyślnie głośno stukając o kamienne płyty posadzki metalicznymi końcówkami obcasów. Wszystko przygotowano zgodnie z wydanymi uprzednio poleceniami. Obnażony do pasa więzień stał na środku obszernej sali, skute kajdankami dłonie podwieszono przy pomocy łańcucha do osadzonego w suficie pierścienia, kostki w podobny sposób przykuto do obręczy w podłodze, zmuszając mężczyznę do trwania w przydatnym dla wielu celów rozkroku. Ponieważ przygotowania zajęły prawie godzinę, okazała tymczasem łaskawość i nie rozkazała naciągać łańcucha, dzięki czemu wspierał się o posadzkę podeszwami stóp, zamiast szukać jej wyciągniętymi palcami. Okrążyła kilkakrotnie nieruchomą postać, tu i tam dotykając końcówką szpicruty torsu, barków i pleców. Nawet przystojny, oceniła, nieco ponad dwadzieścia lat, niezła sylwetka, może nie kaloryfer, ale wysportowany. Odczuła ochotę, by smagnąć szpicrutą przez nagie pośladki. Te jednak skrywały tymczasem opadające ku kostkom, wytarte jeansy, a uderzenie w plecy nie dałoby aż takiej satysfakcji. Wodził za nią głową skrytą w przymocowanym do obroży kapturze z grubo tkanego płótna, kierując się zapewne stukotem obcasów, ale nadal milczał. Zwiększyła gamę dostarczanych wrażeń słuchowych o pobrzękiwanie ostróg. Umiejętność chodzenia w butach na wysokim obcasie z przypiętymi ostrogami stanowiła pewną sztukę, opanowała ją jednak i chętnie wykorzystywała. Co prawda, klasycznych butów jeździeckich nie wyposażano w podobne obcasy i do tego cholewki nie sięgały zazwyczaj powyżej kolan, wolała jednak własną wersję, chociaż musiała ograniczać wówczas szybkość galopad. Ulubiony fason obuwia okazywał się natomiast bardzo odpowiedni przy innych okazjach, dlatego nałożyła tego rodzaju parę również teraz oraz poleciła przypiąć ostrogi.
- Proszę mnie natychmiast uwolnić! - Zgodnie z przewidywaniami, nie wytrzymał.
- Milcz! - Smagnięcie przez plecy istotnie nie dostarczyło szczególnie dużej satysfakcji, ale i tak sprawiło przyjemność.
- Co pani robi? Proszę mnie uwolnić!
- W tym domu członkowie personelu nie odzywają się do pani posiadłości bez pozwolenia. - Kolejne uderzenie.
- Nie jestem żadnym pieprzonym personelem, auuuu... - Oczywiście, musiał okazać męską dumę, za co otrzymał następne dwa ciosy.
- A gdy już uzyskają takie pozwolenie, tytułują mnie Signora, ewentualnie Signora Amanda, jeżeli cieszą się szczególnymi względami – dokończyła. - Czy to jasne?
- Tak, Signora – wydusił po chwili.
Przynajmniej nie okazał się kompletnym durniem i stosunkowo szybko zrozumiał, że nie znajduje się w sytuacji pozwalającej żywić nadzieje na sukces w dyskusji. Bezapelacyjnie przejęła inicjatywę i umocniła osiągniętą przewagę, krążąc przez chwilę w milczeniu. Czas przejść do rzeczy.
- Ujęto cię na terenie mojej posiadłości, więcej nawet, w moim domu. Kim jesteś i czego tu szukałeś?
- Nie mogę powiedzieć, Signora.
- Nie możesz czy nie chcesz? - Szpicruta po raz kolejny przecięła powietrze.
- Naprawdę nie mogę, Signora. Proszę przestać!... Auuu...
- Jesteś zapewne zwykłym złodziejaszkiem i powinnam oddać cię w ręce policji. Co zamierzałeś ukraść?
- Proszę tego nie robić, Signora. Nie jestem złodziejem i niczego nie chciałem ukraść, przysięgam.
- To dlaczego zakradłeś się do mojego domu?
- Nie mogę powiedzieć, Signora.
- Myślę, że jednak powiesz.
Tym razem powstrzymała się przed kolejnym uderzeniem. Miała już dość szpicruty, to zabawa dobra na rozgrzewkę. Zgodnie z zasadami sztuki, należało kontynuować przesłuchanie przez jakiś jeszcze czas pozbawiając więźnia zdolności widzenia, ale miała przemożną ochotę ujrzenia twarzy chłopaka. Zawsze miała na to ochotę, wpatrywała się w ich oblicza, wychwytując każde drgnięcie mięśni, każdy grymas bólu. Przede wszystkim zaś chłonęła spojrzenia, pełne cierpienia, przerażenia i rozpaczy, przemieszanych z fascynacją, podziwem, uwielbieniem. Do diabła z zasadami, przecież powinna mieć z tego trochę przyjemności, inaczej rzeczywiście może przekazać go policji.
Wsunęła szpicrutę pod ramię i wprawnym ruchem dłoni rozpięła obrożę, zrywając następnie worek. Twarz nie zawiodła oczekiwań: prosty nos, głęboko osadzone oczy, czarna czupryna, niezbyt starannie ogolona, ale dodająca jednak pewnego uroku broda. Spojrzenia tym razem nie pochwyciła, oślepiony światłem zmrużył powieki i rozglądał się po pomieszczeniu. Przybrała odpowiednią postawę, odrzuciła równie czarne, tylko znacznie dłuższe włosy. Wiedziała, że w kostiumie jeździeckim prezentuje się znakomicie, zresztą prezentowała się bardzo dobrze w wielu kreacjach, strój amazonki uznała jednak za bardzo stosowny do okoliczności. Skupił się wreszcie na niej, oczy brązowe. I tak, pełne podziwu oraz strachu. Podziwu dla władczej i bezlitosnej oprawczyni, strachu wywołanego szybkim oglądem pozbawionej okien komnaty. Istotnie, dyby, pręgierz, różnych rozmiarów klatki, zwisające z kamiennych ścian i sufitu łańcuchy oraz kilka innych, pomysłowych przyrządów, służących unieruchamianiu i wymierzaniu kary, musiało wywierać wrażenie. Na jednej ze ścian zawieszono nadto bogatą kolekcję batów, biczy, pejczy, szpicrut, palcatów, a także różnorakich zabawek wykonanych ze skóry, drewna i metalu, których przeznaczenia osoba nieobyta w temacie mogła się tylko z słuszną obawą domyślać. W urządzenie tego studium włożyła dużo starań i osiągnięty efekt napełniał ją uzasadnioną dumą.
- Sądzę, że jednak wszystko opowiesz.
Nie odpowiedział. Z ostentacyjną powolnością podeszła do ściany, odwiesiła szpicrutę, nałożyła skórzane rękawiczki i starannie wybrała jeden z długich biczy. Zajęła odpowiednią pozycję za plecami chłopaka.
- A więc nie jesteś złodziejem i nie chciałeś niczego ukraść?
- Nie, Signora. Przysięgam!
- To czego tu szukałeś?
Nie odpowiedział, wzięła zamach, pochyliła się, rozprostowała ramię i biczysko owinęło się wokół prawego boku więźnia.
- Auuu.... Błagam, błagam, Signora. Proszę przestać!
- Mów!
- Ach.... Proszę, proszę, Signora!
Wystarczyło kilka uderzeń, by poczuła rozkoszne gorąco i wilgoć pomiędzy udami. Tak, do diabła ze szpicrutą! To zabawka dla dzieci. Prawdziwa chłosta to długi bicz! Uwielbiała świst bata, odgłos rzemieni uderzających o nagą skórę, brzęk łańcuchów, widok wijącego się w bezsilnym bólu ciała. Najlepiej męskiego ciała. I oczywiście, najważniejsze ze wszystkiego: ich jęki, szloch i błagania o litość. To dlatego rzadko kiedy kneblowała więźniów, chciała, by napełniali jej uszy najsłodszą muzyką. Nic nie potrafiła na to poradzić, mogła tylko wyszukiwać okazje do bezpiecznego zaspokajania swoich pragnień. A dzięki wszystkim bogom, posiadała dość odwagi, pieniędzy i wpływów, by takie okazje znajdować. I oto trafiła się właśnie jedna z nich.
- Błagam, Signora. Proszę przestać. Tak, jestem drobnym złodziejaszkiem, chciałem ukraść pieniądze, kosztowności, cokolwiek pani zechce. Proszę wydać mnie w ręce policji.
Czyżby wreszcie usłyszała szloch? Przerwała chłostę, podeszła i spojrzała w twarz chłopaka. Istotnie, z oczu spływały łzy, w spojrzeniu odnalazła teraz więcej bólu i przerażenia, ale podziw też gdzieś tam tkwił.
- Chcesz, żebym wezwała policję? Liczysz na to, że obciążysz mnie zeznaniami i będę miała kłopoty?
- Nie, Signora, zapewniam.
- Kłamiesz. Ale ja znam wszystkich tutejszych notabli, wielu z nich to moi przyjaciele, bywają w tym domu. - „Niektórzy nawet w tej komnacie.” - Dodała w myślach. - Nikt ci nie uwierzy.
- Signora, błagam.
- Spodziewasz się, że przekonają ich rany na twoim ciele? Otóż wiedz, że to specjalny rodzaj bicza, prawdziwe dzieło sztuki. Używano niegdyś takich w tureckich haremach do karania niewolnic zbyt cennych, by zmniejszyć ich wartość trwałymi uszkodzeniami skóry. Czujesz, jak twoje plecy płoną żywym ogniem, cierpisz męki, umierasz z bólu. Ale jeżeli chłostę wymierza ktoś znający się na rzeczy, a jestem w tym mistrzynią, możesz mi wierzyć, jeśli jeszcze nie przekonałeś się na własnej skórze - uśmiechnęła się z mimowolnego żartu - to zostaną tylko pręgi i siniaki, które znikną w ciągu kilku dni. Gdy wyjdziesz z mojego domu, jeśli kiedykolwiek to nastąpi - ciekawe, czy te słowa również można uznać za żart - to nie zostaną żadne ślady dla ewentualnej obdukcji.
- Przysięgam, że nikomu nic nie powiem. Przysięgam, Signora!
- Tak czy inaczej, nie mam zamiaru oddawać cię policji. Potraktowaliby sprawę rutynowo i odłożyli ad acta. A chociaż przyznałeś się do zamiaru kradzieży, nie wierzę ci. Nie wyglądasz na drobnego złodziejaszka.
- Bo ja naprawdę nie chciałem niczego ukraś, Signora!
- Teraz mówisz prawdę. Ale niecałą, a ja chcę się dowiedzieć, czego szukałeś w moim domu. Może jesteś kimś o wiele bardziej niebezpiecznym? Agentem mafii, szpiegiem, przemytnikiem ludzi i handlarzem żywym towarem, porywaczem albo terrorystą?
- Przecież nie mówi pani tego poważnie!
- To tylko przypuszczenia, ale chcę wiedzieć. I co więcej, chcę sama wydusić z ciebie całą prawdę. A wiesz dlaczego?
- Dlaczego, Signora?
Ujęła brodę chłopaka obleczoną w skórę dłonią.
- Bo sprawi mi to przyjemność. – Ozdobiła wypowiedź zmysłowym uśmiechem.
Na potwierdzenie tych słów kontynuowała chłostę nie zadając już nawet żadnych pytań. Około dziesięciu zamaszystych smagnięć, nie liczyła, pochłonięta narastającą ekstazą. Przerwała dopiero wtedy, gdy wydobywające się z ust chłopaka wycie, przemieszane z daremnymi błaganiami o litość, przerodziło się w rozpaczliwy, bezsilny szloch. Jak to często bywało, otwarta deklaracja sadystycznych upodobań w połączeniu z małą demonstracją w praktyce złamała ofiarę, która zrozumiała, że jej opór sprawia tylko oprawczyni tym większą rozkosz. Ciepło i wilgoć narastały, oddychała szybciej niż zwykle, chociaż wcale nie ze zmęczenia.
- Powiem, wszystko powiem, Signora! Tylko niech pani przestanie! Błagam, niech pani przestanie!
- To mów.
- Nie jestem ani złodziejem, ani gangsterem, ani terrorystą.
- Wcale się tego nie spodziewałam.
- Nazywam się Franco, mieszkam w Rzymie i studiuję historię starożytną oraz archeologię. Interesuję się antycznymi ruinami i przyjechałem tu na wakacje, bo w tym okręgu jest sporo takich ruin.
- I co dalej?
- Krążyłem po okolicy i często widywałam panią podczas konnych przejażdżek.
- To jeszcze nie powód, by włamywać się do mojego domu.
- Signora... Nie wiem jak to powiedzieć, ale... Wyglądała pani niczym prawdziwa królowa Amazonek, niczym bogini. A ja... Ja podziwiam i wielbię piękne, dumne, władcze kobiety. Wywarła pani na mnie wielkie wrażenie.
- To trzeba było zagadać przy jakiejś okazji, może udałoby ci się mnie poderwać – zakpiła.
- Signora, jak śmiałbym odezwać się kogoś takiego jak pani, odezwać się do bogini? Wielbię te królowe z daleka, brakuje mi śmiałości – wyznał rozbrajająco.
Poczuła, że odrobinę mięknie i wzięła się w garść.
- Znalazłeś jednak dość odwagi, by zakraść się tutaj.
- Signora... Nie mogłem przestać o pani myśleć, widziałem panią na jawie i w snach. Dałem sobie spokój z ruinami i wypatrywałem już tylko pani. Czatowałem w pobliżu bramy padoku, licząc, że będzie pani tamtędy wyjeżdżać albo wracać.
- To zaczyna wyglądać na szpiegowanie i nękanie.
- Wybacz, Signora. Nie potrafiłem się powstrzymać. I któregoś razu...
- Co znowu?
- Aż boję się o tym mówić... Ale ujrzałem, jak dosiada pani konia wspierając stopę na karku klęczącego przed panią, nagiego mężczyzny. Klęczącego z czołem przy ziemi, a pani wbijała obcas w jego plecy. A potem ucałował czubki pani pięknych butów. Ach, jak bardzo pragnąłem znaleźć się na miejscu tego stajennego.
- Personel tej posiadłości często pracuje nago, zwłaszcza latem. Jesteś więc masochistą i fetyszystą?
- To tak fatalnie brzmi, Signora. Wolę powiedzieć, że wielbię i pragnę służyć prawdziwym królowym.
- I co dalej?
- Od tej pory niemal nie odstępowałem od tej bramy, ukrywałem się w pobliżu i obserwowałem. Widziałem kilka podobnych scen.
- Masowałeś tam fiuta i spuszczałeś się?
- Tak, Signora. Wybacz...
- Wtedy to była twoja sprawa, twoje zafajdane gatki i nie mam czego wybaczać. Ale w jaki sposób dostałeś się tutaj?
- Zorientowałem się, że ma pani w pobliżu garderobę, w której przebiera się pani przed i po przejażdżce. Aż wreszcie wczoraj...
- Co wczoraj?
- Usłyszałem, jak wydawała pani polecenia zarządcy. Na temat remontu i tego, żeby zostawić otwartą bramę dla dostawcy, który może się opóźnić.
- I postanowiłeś zakraść się do rezydencji?
- Tak, Signora. Skończyły mi się pieniądze na opłacenie pensjonatu, w którym się zatrzymałem. Nie jestem zamożny i wkrótce musiałbym wracać do Rzymu. To była ostatnia szansa.
- Chciałeś dostać się do mojej sypialni? Zgwałcić albo uwieść w moim własnym domu?
- Nie, Signora! Przysięgam, że coś takiego nie przyszło mi nawet do głowy. Jakże mógłbym pomyśleć o zgwałceniu bogini?
- Może trzeba było pomyśleć o uwiedzeniu. Czego więc w końcu tutaj szukałeś?
- Chciałem... chciałem...
- No wyduś to wreszcie, czy może mam ci pomóc?
- Wstydzę się, Signora...
- Mów wreszcie, durniu.
- Chciałem tylko zakraść się do tej garderoby, w której przechowuje pani swoje jeździeckie buty.
- A więc jednak zamierzałeś coś ukraść. To bardzo kosztowne buty, każda para jest warta przynajmniej kilkaset euro.
- Nie, Signora. Przysięgam. Chciałem tylko...
- Przestań się wreszcie wstydzić i mów! - Wymierzyła chłopakowi niezbyt silny policzek.
- Chciałem powąchać pani buty, poczuć zapach skóry przemieszany z pani zapachem, ucałować ich czubki, obcasy, wylizać cholewki, postawić sobie na karku i wyobrazić, że klęczę przed panią i to pani przydeptuje mnie stopą.
- I spuścić się przy tej okazji, czyż nie?
- Pewnie tak by się to skończyło, Signora. Wybacz, proszę.
- To, że śliniłbyś się i spuszczał ukradkiem przy moich butach to byłaby już jak najbardziej moja sprawa. Nie życzę sobie czegoś takiego, nie bez pozwolenia!
- Wybacz...
- Ale do niczego takiego nie doszło, bo moi strażnicy schwytali cię, zanim dotarłeś na miejsce.
- To prawda, Signora. Ale nie żałuję.
Odstąpiła kilka kroków, zajęła pozycję i soczyście smagnęła chłopaka przez plecy.
- Twoja opowiastka nie trzyma się kupy. Miałabym uwierzyć w podobne bzdury? Nikt nie mógłby być aż takim durniem, by brać na serio filmy porno, których pewnie naoglądałeś się w internecie.
- Ale to prawda, Signora – załkał. - Uznałem panią za boginię i nie pomyliłem się. To prawda!
- Prawda powiadasz? Musiałbyś to w jakiś sposób udowodnić.
- Zrobię wszystko, co rozkażesz, Signora.
- Mam pomysł na dwa sprawdziany, by przekonać się o prawdziwości twoich słów.
- Co tylko zechcesz, Signora.
Przespacerowała się po komnacie, nie zapominając o głośnym stukaniu obcasami i ostrogach, po czym podeszła do chłopaka z ostrym nożem w prawej dłoni. Tak jak się spodziewała, dostrzegła błysk przerażenia w oczach.
- Na początek to!
Wprawnymi ruchami rozcięła spodnie, nogawkę po nogawce, zerwała razem z gatkami. W sumie, mogłyby pozostał na wysokości kolan, ale wyglądałoby to mało estetycznie i psuło efekt. Zarówno resztki jeansów jak i bielizny wylądowały więc odrzucone w jakimś kącie, znikając z pola widzenia. Ścisnęła dłonią sterczącego fallusa, co przyjął z dreszczem strachu.
- Nie obawiaj się, nie zamierzam cię wykastrować. Wręcz przeciwnie.
Odrzuciła również nóż i z biczem w dłoni zajęła poprzednią pozycję za plecami więźnia. Wąskie, kształtne i ostatecznie nagie pośladki kusiły, by wreszcie naznaczyć je śladami bata. - „Już tylko chwila, wytrzymaj, poczekaj. Wszystko, co dobre, musi mieć właściwą dramaturgię.”- Upominała się w duchu.
- Jesteś więc fetyszystą i masochistą, wielbisz władcze kobiety, pragniesz im służyć, adorować ich stopy i buty?
- Tak, Signora.
- Powinna więc podniecić cię chłosta z ręki królowej Amazonek, za którą mnie uznajesz.
- To nie takie proste, Signora.
- Milcz! Zamierzam sprawić ci trzydzieści batów, a twój fiut ma po tym sterczeć niczym pal. Wtedy może uwierzę w twoją opowieść. W swojej łaskawości, bogini ułatwi ci zresztą zadanie. Każde uderzenie głośno odliczysz i za każde podziękujesz.
- Ale je nie znoszę bólu, Signora. To się nie uda, nie lubię bólu. – Naprawdę załkał.
- Za to ja lubię chłostać krnąbrnych i nieudolnych poddanych. Nie tylko zresztą takich, najprzyjemniej wychłostać któregoś bez szczególnego powodu. To znaczy, powód zawsze istnieje, najważniejszy ze wszystkich – mój kaprys.
- Błagam, wymyśl coś innego, Signora!
- Zaczynamy!
Wreszcie, wreszcie dobrała się do tego gładkiego, apetycznego tyłka. Pierwsze smagnięcie i pierwsza pręga sprawiły prawdziwą rozkosz.
- Raz! Dziękuję, Signora.
A jednak, przyjemność z drugiego uderzenia okazała się jeszcze większa.
- Dwa! Dziękuję, Signora.
W trzeci zamach włożyła więcej siły.
- Trzy, auuu.... Dziękuję, Signora.
- Zaczynasz się powtarzać. Skoro jestem dla ciebie królową i boginią, zwracaj się do mnie w odpowiedni sposób.
- Cztery! Dziękuję, Najjaśniejsza Pani.
- Pięć! Dziękuję, Miłościwa Pani.
- Sześć! Dziękuję, Szlachetna Pani.
Przystąpiła teraz do naznaczania ud więźnia, wymierzając kilka szybkich smagnięć, sprawdzając przy okazji, czy chłopak nie pomyli się i nie pogubi.
- Osiem! Dziesięć! Trzynaście! Dziękuję, dziękuję, Dostojna, Najznakomitsza Pani.
Wyrobił się i zdołał nadążyć za tempem uderzeń. Odczuwała silny przypływ podniecających emocji, zwolniła jednak, by dać mu chwilę oddechu.
- I to ma być student historii starożytnej? Wykaż się większą fantazją.
- Czternaście! Dziękuję, Królowo Królów.
- Siedemnaście! Dziękuję, o Pani Czterech Stron Świata.
- Dwadzieścia! Dziękuję, o Władczyni Niebios i Ziemi.
Szło mu całkiem nieźle, a starożytni poddani wykazywali zaiste większą pomysłowość w wymyślaniu miło brzmiących dla ucha tytułów. Może w ramach urozmaicenia powinna wprowadzić tego rodzaju nowinki także wśród personelu posiadłości? Franco dałby dobry przykład. Myśl ta uleciała w powodzi emocji, ale wiedziała, że powróci.
- Dwadzieścia pięć! Dziękuję, o Najpotężniejsza z Władczyń.
- Dwadzieścia siedem! Dziękuję, o Najwspanialsza z Bogiń.
- Dwadzieścia dziewięć! Dziękuję, o Władczyni Bogów i Ludzi.
- Trzydzieści! Dziękuję, o Pani Górnego i Dolnego Kraju.
Opuściła na chwilę bicz. Odetchnęła od rozsadzających ją doznań, rozkoszowała się żarem w tajemnym miejscu pomiędzy udami. A następnie wymierzyła kolejne smagnięcie, silniejsze niż wszystkie poprzednie. Prosto w te nadal apetyczne, chociaż mocno już naznaczone pośladki.
- Trzydzieści jeden – wyjęczał. - Dziękuję, o Dawczyni Życia i Światła.
Odrzuciła bicz i podeszła do chłopaka. Przygryzła lekko płatek ucha.
- Wiesz, dlaczego uderzyłam ten ostatni raz? - wypowiedziała to scenicznym szeptem.
- Bo jesteś boginią i miałaś taki kaprys, Signora. – wydyszał, a dobra akustyka pomieszczenia nie pozwoliła zaginąć najmniejszemu dźwiękowi
- Dokładnie tak. Tym niemniej, twój fiut opadł niczym zwiędły szczypiorek. Nie jesteś prawdziwym masochistą. Nie podnieciła cię chłosta z ręki władczyni. Chyba jednak kłamałeś.
- Nie lubię bólu, Signora! Ból mnie nie podnieca, sprawia tylko cierpienie. Podnieca mnie strach przed bólem, świadomość, że możesz go sprowadzić w każdej chwili, ukarać mnie w ten sposób albo po prostu zaspokoić własny kaprys, jak to właśnie uczyniłaś. Podnieca mnie moja bezsilność i poddanie. Dlatego największe pobudzenie czułem wtedy, gdy stałem przed tobą skuty łańcuchami, Signora.
- Nadal stoisz, Franco.
Dotknęła fiuta i wyczuła pewną sztywność. Młodzi pracownicy szybko odzyskują siły, uśmiechnęła się w duchu.
- Dobrze, dam ci jeszcze jedną szansę. Druga próba.
- Dziękuję, Signora!
- Marny z ciebie masochista, ale może okażesz się lepszym fetyszystą.
Rozpięła łańcuch mocujący dłonie chłopaka do pierścienia w suficie. Opuścił z ulgą ramiona.
- Na kolana, a raczej na brzuch i na twarz – zadysponowała.
Nieco niezdarnie, podpierając się skutymi dłońmi, opadł na posadzkę. Genitalia wystawały spomiędzy rozsuniętych, nadal skrępowanych nóg. Z przyjemnością postawiła obcas na jednej z pręg znaczących apetyczne pośladki, przeciągnęła metaliczną końcówką i wychwyciła cichy syk bólu. Następnie przydepnęła podeszwą fiuta. Niezbyt mocno, tylko po to, by wyczuć narastającą sztywność. Bardzo dobrze! W sumie, ten rozczulająco naiwny chłopak nawet jej się spodobał i szczerze życzyła mu zdania drugiego sprawdzianu. Dlatego nie dociskała stopy i oszczędziła uprzednio kopniaka w jądra, którym zamierzała pierwotnie powalić więźnia na kolana. Nagroda za prawidłową odpowiedź po trzydziestym pierwszym uderzeniu.
Stanęła nad głową chłopaka.
- Opowiadałeś, jak to zamierzałeś podniecać się adorowaniem moich pięknych butów. Masz teraz okazję uczynić to naprawdę, oddając cześć bogini. Leżysz oto tutaj nagi u stóp boskiej królowej Amazonek, na zimnych kamieniach lochu, skuty łańcuchami i zdany na jej łaskę. A ona rozkazuje ci ucałować i wylizać swoje wspaniałe, wysokie buty z metalicznymi obcasami i przypiętymi ostrogami. Czyż to nie marzenie każdego fetyszysty? Ach, wybacz proszę. Dla pełnego obrazu powinnam jeszcze trzymać w dłoni szpicrutę. Zaraz naprawię to niedopatrzenie.
Postąpiła kilka kroków i zamiast szpicruty zdecydowała się ostatecznie na krótki pejcz, także używany przez jeźdźców, a więc jak najbardziej stosowny.
- Całuj moje buty, Franco. I życzę sobie, abyś się przy tym spuścił. To będzie ten drugi sprawdzian.
- Dziękuję, Signora!
- Nie pozwoliłam ci mówić!
Zarobił w ten sposób kolejne smagnięcie przez plecy, co tylko wzmocniło nastrój. Przystąpił gorliwie do wykonywania rozkazu, miotając się gorączkowo po podłodze. Obserwowała te wysiłki bez większych emocji. Owszem, to miłe, gdy te robaki pełzają u jej stóp, to w końcu naturalny, przyrodzony porządek rzeczy, ale nie da się tego porównać z jedynym w swoim rodzaju poczuciem wszechmocnej władzy podczas wymierzania solidnej chłosty. Wielu z nich podnieca się jednak składaniem takich hołdów i pragnie podobnej nagrody. Nawet bogini powinna niekiedy dostosować się do okoliczności. Przybrała więc dumną postawę, a słysząc szybki oddech chłopaka i dostrzegając nagły wzrost starań oraz gwałtowne ruchy biodrami, łaskawie wsparła obcas i podeszwę prawego buta na karku poddanego.
- Już, Signora! - wydyszał z pewnym triumfem w głosie.
To nawet zabawne, że jest dumny z tego, iż trysnął w takiej sytuacji. Zabawne i wzmacniające zarówno jego, jak i jej własne poczucie wartości. Bo ona również poczuła coś w rodzaju satysfakcji, nieporównywalnej wprawdzie z tym wywoływanym przez porządną chłostę albo następujące później, właściwe zaspokojenie, ale jednak. Miło być adorowaną niczym bogini.
- Na kolana! Chcę zobaczyć, czy mówisz prawdę.
Uniósł się z pewnym trudem i trwał w niewygodnej pozycji. Ślady spermy na fiucie, a także na kamieniach posadzki, nie budziły wątpliwości. Planowała pierwotnie, że rozetrze je podeszwą i rozkaże wylizać, ale zabawa okazała się lepsza oraz bardziej podniecająca, niż uprzednio zakładała. Zmieniła więc plany, zlizywanie nasienia z butów kolidowałoby na różne sposoby nowym kaprysem. Pochyliła się i uwolniła kostki chłopaka. Nie wydawało się, by mógł okazać się jakimkolwiek, fizycznym zagrożeniem. Nie po tym wszystkim, co stało się jego udziałem. Rozpięła specjalnie zaplanowane zatrzaski w strategicznej części jeździeckich spodni i stanęła pewnie na nogach.
- Wylizałeś moje buty, wyliż teraz mnie samą!
Przystąpił do wykonywania zadania mniej chyba gorliwie, co przyjęła z pewną urazą. Urazą, która wyładowała się w dwóch dość silnych smagnięciach pejczem przez plecy. Przydał się jednak nie tylko na pokaz! Po chwili pojęła, że po niedawnym wytrysku musi odczuwać gwałtowny spadek podniecenia, a nawet wstręt do seksu jako takiego, w szczególności do perwersyjnych praktyk, którym jeszcze przed chwilą oddawał się z rozkoszą. W tej sytuacji pejcz nawet pomógł, zresztą młodzi poddani tak czy inaczej szybko odzyskują wigor.
Jeśli chodzi o technikę, pracował językiem nieco niezgrabnie i właściwie wymagał treningu, widoczny brak doświadczenia nadrabiał jednak gorliwością oraz entuzjazmem. Przypomniała sobie, że nadal nosi kajdanki na przegubach i pomogła, otwierając drogę własnymi palcami oraz dociskając wolną dłonią newralgiczne miejsce powyżej wzgórka łonowego. Wspomnienie chłosty też przyczyniło się do szybkiego odpłynięcia w nurt wzbierającej ekstazy. Przyłapała się na tym, że odrzuciła pejcz, obejmuje dłońmi jego głowę i jęczy z rozkoszy. Nie miała pojęcia, jak długo to trwało, ale na pewno za krótko. Teraz szybko, bo szkoda każdej chwili!
- Mówiłeś, że zatrzymałeś się w jakimś pensjonacie? - Odsunęła nieco chłopaka, zatrzasków nie zapinała. Nawet rozpięte, spodnie nie przeszkadzały w chodzeniu.
- Tak, Signora.
- Wkrótce ktoś uwolni ci ręce, zadzwonisz wtedy do recepcji i polecisz, by spakowano twoje rzeczy oraz przywieziono tutaj, do Rezydencji Amanda. Nie obawiaj się, rachunek za taksówkę albo inne opłaty zostaną uregulowane. Do końca wakacji mamy jeszcze miesiąc z okładem, a ty chyba nie chcesz tak szybko wyjeżdżać?
- Nie, Signora.
- Zostaniesz więc tutaj, jako jeden z członków personelu.
- Tak, Signora.
- Znasz się trochę na koniach?
- Niestety nie, Signora.
- Szkoda, ale zawsze możesz czyścić boksy i wyrzucać obornik. W ogrodzie też zawsze znajdzie się coś do zrobienia.
- Jeśli można, pragnąłbym zająć się czyszczeniem pani butów.
- Stanowisko opiekuna butów właścicielki tej rezydencji zarezerwowane jest dla personelu wyższej rangi. Z czasem może jednak awansujesz, mam bardzo bogatą kolekcję obuwia. A jeżeli dobrze się spiszesz, niewykluczone, że otrzymasz wezwanie do przyjazdu również w przyszłym roku.
- Dziękuję, Signora.
- Zamierzam też wykorzystać elokwencję, którą zaprezentowałeś. Teraz wybacz, mam jeszcze inne obowiązki.
- Nie pomyliłem się, Signora. Jest pani prawdziwą, boską królową Amazonek.
O dziwo, te usłyszane już w drzwiach słowa sprawiły przyjemność. Naprawdę miała jednak nie cierpiące zwłoki plany. Szybkim krokiem przemierzyła drogę do pobliskiego, znacznie mniejszego, chociaż równie bogato wyposażonego pomieszczenia. Tyle, że w sprzęt innego rodzaju.
- Jak wyszło, Pietro?
- Bardzo dobrze, Signora Amanda. - Nagi mężczyzna w średnim wieku skłonił się z szacunkiem.
- Obraz, głos?
- Wszystko w najlepszym porządku, tylko normalne, drobne retusze montażowe. Była pani znakomita, jak zawsze.
- Widzę to po twoim fallusie, Pietro. - Roześmiała się z zadowoleniem. - A ten chłopak?
- Też wypadł bardzo świeżo i naturalnie. Gdy wrzucimy to do sieci, nie zabraknie subskrybentów i zarobi pani sporo pieniędzy, Signora.
- To nigdy nie zaszkodzi, ale wstrzymaj się przez jakiś czas. Może uda się nakręcić coś jeszcze z jego udziałem.
- Jak mówiłem, wypadł bardzo naturalnie. Skąd pani wiedziała i w jaki sposób go znalazła, Signora?
- Sam się znalazł, wystarczyło dostrzec obecność pewnego niezdarnego młodzieńca, wtedy też był bardzo ekspresyjny i naturalny. Potem sprawiłam, że to i owo zobaczył albo usłyszał, a następnie już tylko czekaliśmy. Ostatecznie nie zawiódł w żadnej istotnej kwestii.
- Ma pani prawdziwy talent, Signora Amanda. Talent do wyszukiwania personelu.
- Kiedyś znalazłam ciebie i nie żałuję, Pietro. Dzisiejsza sesja nasunęła mi przy tym pewną myśl, powiedzmy, kaprys.
- Signora?
- Ta korporacyjna nowomowa wpycha się wszędzie i zaczyna mnie drażnić, myślę o wprowadzeniu nomenklatury staroegipskiej, to może okazać się zabawne.
- Co pani konkretnie zamierza?
- Dowiesz się w swoim czasie, a teraz kładź się na plecach!
Nie tracąc czasu opadła na męskie siodło, w takich galopadach gustowała nie mniej niż w gonitwach po spalonych słońcem wzgórzach. Fallus szybko znalazł się w przeznaczonym mu miejscu. Trąciła uda wierzchowca ostrogami.
- Ruszaj się, Pietro! Skoro wszystko poszło tak dobrze, ja również zasłużyłam na małą premię!
  
Robo

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » OPOWIADANIA FEMDOM » PRZESŁUCHANIE

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!


TestHub.pl - opinie, testy, oceny

Najlepsze strony o BDSM KTO NAJLEPSZY W BDSM