Serwis zawiera materiały erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich !!!
Jeśli nie ukończyłeś 18 lat, musisz opuścić stronę !






 
Nagłówki

Forum - Szkoła BDSM



NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » OPOWIADANIA FEMDOM » PSANALIZA

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

psanaliza

  
yestlik
24.01.2012 05:22:37
Grupa: Użytkownik

Posty: 6 #
Od: 2012-1-24
Siedziałem jak na szpilkach z niepokojem czekając na powrót matki. Był trzeci czwartek maja, wczesny wieczór, co znaczyło tyle, że jak co miesiąc w szkole odbywała się wywiadówka. Oczywiście nie miałem w zwyczaju informować rodziców o terminach takich spotkań ale, że rok szkolny niebawem miał się skończyć, zołza od chemii, pełniąca równolegle funkcję wychowawcy mojej klasy, postanowiła osobiście powiadomić o tym wydarzeniu wszystkich zainteresowanych. Postępy w edukacji i wychowaniu pociechy leżały również na sercu moim opiekunom, więc skwapliwie podążyli do budy , by dowiedzieć się jak też sprawy stoją. Po niespełna dwudziestu minutach, ojciec nie wytrzymał atmosfery i postanowił wrócić do domu. Mama , która zawsze była silniejsza psychicznie została, a ja niecierpliwie wyglądałem jej powrotu. Moja sytuacja na pierwszy rzut oka nie wyglądała bardzo źle. Miałem kilka nieusprawiedliwionych nieobecności , nienajlepsze oceny, które jednak nie przeszkadzały promować mnie do następnej klasy i właściwie nie miałbym się czego obawiać, gdyby nie kwietniowy wyjazd na zieloną szkołę, na którym całą grupą na zbyt wiele sobie pozwalaliśmy.
(Pominę tu sprawozdanie z tego wyjazdu, bo chyba każdy kto kiedykolwiek brał w czymś takim udział może sobie wyobrazić co się wtedy wyrabia) Tak więc siedziałem jak na szpilkach czekając na rozwój wydarzeń, który miał nastąpić. Serce biło mi coraz szybciej, wilgotniały dłonie, przełyk zwężał się nienaturalnie. Postanowiłem posprzątać trochę pokój, by w ten sposób złagodzić zbliżającą się burzę, myśl może i sprytna, jednak nieco spóźniona, bo gdy tylko zabrałem się za układanie kompaktów, usłyszałem nerwowe kroki na klatce schodowej, które szybko przeistoczyły się w brzęk kluczy i chrobotanie otwieranego zamka. Na chwilę przystanęła w przedpokoju - miałem rację moje obawy były jak najbardziej słuszne, jest naprawdę wkurzona –poczym nie zdejmując nawet butów ruszyła prosto do mojego pokoju. Drzwi otworzyły się z impetem i w progu stanęła sama esencja furii . Mamy do pogadania! Rzuciła jakoś tak strasznie zasadniczo, postanowiłem jednak nie pękać i spróbowałem grać na zwłokę. O czym ? Spytałem naiwnie . O twoim zachowaniu na ostatniej wycieczce!
Odpowiedziała od razu, co trochę zbiło mnie z nóg. Yy… no znaczy … masz na myśli coś konkretnego? Spytałem próbując wybadać ile wie. Tak! Powiedziała i skierowała się w stronę pokoju w którym ojciec oglądał telewizję. No to już po mnie pomyślałem, za chwilę będą mieć przewagę liczebną, nie dadzą szansy jakoś logicznie się wytłumaczyć. Nie bardzo wiedziałem co mam robić, postanowiłem wykonać jeszcze jeden rozpaczliwy krok, krótki impuls podsunął mi brzytwę, której za wszelką cenę musiałem się chwycić. Moglibyśmy nie mieszać w to taty? Spytałem. w końcu to Ty byłaś na tym zebraniu, więc może załatwmy to jakoś między sobą? W tym momencie uświadomiłem sobie głupotę własnego działania, przecież ona nigdy na to nie pójdzie, dlaczego miałaby dobrowolnie rezygnować z przewagi, tylko kretyn łudziłby się, że taka prośba zostanie wysłuchana. Dobrze. Odparła jednak ku mojemu zdziwieniu. Załatwimy to między sobą, jutro rano jak tylko tata wyjdzie do pracy stawisz się w salonie, a teraz sprzątnij ten bajzel , jak można w ogóle spać w takim chlewie.
Po tych słowach opuściła pokój, a mnie ogarnęło poczucie zwycięstwa. Do rana z pewnością zdąży ochłonąć , nie wspomniała nawet o szlabanie, czym zazwyczaj oboje szafowali przy mniejszych moich przewinieniach. Z taką myślą położyłem się spać , odkładając do jutra również porządki.
Rano obudziło mnie gwałtowne szarpanie kołdry, przetarłem powieki i ujrzałem nad sobą sylwetkę matki, Wstawaj! Słyszysz!? Wstawaj! Usłyszałem. Od półgodziny czekam na ciebie w salonie i miałeś chyba sprzątnąć pokój prawda!? No tak, zaraz sprzątnę, wczoraj jakoś nie było… nieudolnie próbowałem się tłumaczyć. Nie obchodzi mnie to! Przerwała moją plątaninę. Sprzątniesz później, za chwilę chcę cię widzieć w salonie! Zapiąłem tylko bluzę od pidżamy i od razu podążyłem za nią, żeby nie drażnić lwa. Okno w salonie było zasłonięte, co od razu wydało mi się trochę dziwne, na środku stała mama, w jej ręku tkwił koński palcat. Głośno przełknąłem ślinę. Yyy wybierasz się na konie? Wymamrotałem pod nosem czując, że grunt usuwa mi się z pod nóg. Nie błaznuj! Powiedziała. Ściągnij dół pidżamy i złap się dłońmi za kostki. Usłyszałem polecenie. Ale… mamo … ja przepraszam… ja już nie będę… ja. Chciałeś byśmy załatwili to między sobą , mam nadzieję, ze nie chcesz teraz się wycofać! Rób co ci mówię, albo wieczorem pogadasz sobie z ojcem. Ale… Próbowałem jeszcze jakoś protestować … Liczę do trzech! Raz! Dwa!... Spuściłem w dół gacie pidżamy i schyliłem się do kostek, eksponując obnażone pośladki. Dostaniesz w tyłek po dwa razy za każdy dzień wycieczki, dodatkowo jeszcze po razie za każdą minutę dzisiejszego spóźnienia i mały bonus za burdel w pokoju. Policz sobie ile to będzie, przyda ci się biorąc pod uwagę twoją ocenę z matematyki. Poczułem serię piekących uderzeń, nogi mimowolnie zaczęły mi się uginać, co jeszcze bardziej wystawiało pupę na razy. Im szybciej dojdziesz do tego, ile jeszcze ci się należy tym lepiej dla ciebie! Usłyszałem gdzieś nad głową, i zacząłem obliczać proste działanie z matmy. Wycieczka trwała piętnaście dni, razy dwa to trzydzieści, plus trzydzieści minut spóźnienia... Sześćdziesiąt powiedziałem głośno Sześćdziesiąt . Zapomniałeś o bonusie … Yyy nie mam pojęcia jaki jest ten bonus… Twoja strata!
Każdy centymetr skóry na moim tyłku pulsował już własnym rytmem, choć na dobrą sprawę kara jeszcze się nie rozpoczęła. Nie wiem … pieczenie stało się nie do zniesienia, puściłem kostkę by rozmasować pośladek, szybko jednak zrozumiałem swój błąd… Siedemdziesiąt krzyknąłem ze łzami w oczach. Licz dalej! Usłyszałem. Mamo proszę… już… mamo… Licz! Osiemdziesiąt. Powiedziałem zrezygnowany. Dobrze możesz zacząć odliczanie powiedziała, czułem że za chwilę stracę równowagę, zacząłem jednak liczyć przez zaciśnięte zęby. Raz, Dwa, Trzy…
Od tego wydarzenia minęło jakieś 17 lat, wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że był to mój pierwszy kontakt z kobiecą dominacją, nie wiedziałem nawet, że coś takiego w ogóle istnieje, ale od tego czasu burza hormonów i narastające gdzieś we mnie pożądanie do płci przeciwnej , powoli nakreślały moje preferencje.Fakt , że pierwsze dość tęgie jak na wytrzymałość czternastolatka lanie, sprawił mi nie ojciec a właśnie matka, wyżłobił w mojej psychice poważne ślady. Z coraz większym dystansem i nieśmiałością zacząłem odbierać koleżanki z klasy. Podczas gdy inni chłopcy umawiali się na pierwsze randki, ja co najwyżej pozwalałem sobie na potajemne wielbienie swojej wybranki. Nigdy nie starczało mi odwagi, by chociaż zagadać o czymś tak po prostu, o rozmowach w stylu - czy może chciałabyś zemną być - absolutnie nie było mowy. Zacząłem popadać w kompleksy , miałem problemy z koncentracją , zamiast chłonąć wiedzę jaką próbowały mi przekazać nauczycielki, rozbierałem je wzrokiem, doprowadzając w wyobraźni do ekstazy. Musicie wiedzieć, że w tamtym czasie moja świadomość seksualna nie była specjalnie wyczerpująca, nie miałem pojęcia o istnieniu warg sromowych, czy łechtaczki . Potrafiłem jednak wyobrazić sobie piersi i łonowy wzgórek zwieńczony kępką poskręcanych włosków. Z wielkim oddaniem grałem palcami na tych wyobrażeniach, pieszcząc każdą wypukłość , każde zagłębienie, by wreszcie zobaczyć jak na twarzach moich ofiar rozlewa się rozkosz. Takie zachowanie nie mogło oczywiście zostać niezauważone, a efekty mojego rozkojarzenia dość szybko odbiły się na ocenach, skutkiem czego zacząłem uczęszczać na wizyty do szkolnego psychologa. Psycholog oczywiście kobieta, co jak łatwo się domyśleć nie ułatwiało mi zadania, zadawała mnóstwo pytań, drążyła, wwiercała się w najbardziej skryte zakamarki mojej jaźni. Czułem się jak kompletny kretyn, nie chciałem mówić tej kobiecie o swoich fantazjach, nie chciałem obnażać najbardziej skrywanych sekretów, i w ogóle prowadzić rozmów, które prawie zawsze kończyły się wypiekami na mojej twarzy. Prawda jednak w końcu wyszła na jaw.
Zostałem poinformowany, że nic co zdarzyło i zdarzy się w tym pokoju, nie wyjdzie po za jego ściany i, że nie muszę się o nic martwić. Pani psycholog rozmawiała z moją matką i obie postanowiły dołożyć wszelkich starań, by pomóc mi w nauce do zakończenia szkoły, a potem skieruje się mnie do liceum Św Hieronima, gdzie przyjmują tylko chłopców. Prace domowe odrabiałem odtąd w szkole pod czujnym okiem psycholożki , w domu zaś wymyślano mi różne zajęcia, żebym nie miał głupich myśli. Matka oczywiście wyraziła zgodę na stosowanie wszelkich środków motywujących mnie do sumiennej pracy, a i sama nie stroniła od dobrze sobie znanych metod egzekwowania swoich poleceń. W skutek czego dostawałem manto przynajmniej dwa razy w tygodniu. Szkolne kary były może trochę mniej dotkliwe, gdyż psycholog nigdy nie ściągała mi spodni, jednak sam fakt, że dostaję lanie w miejscu , w którym koledzy mogą coś zwęszyć, był dość niepokojący. W końcu jednak jakoś dobrnąłem do końca szkoły i chociaż w perspektywie miałem cztery lata bez dziewczyn, nadchodzące zmiany wprowadzały mnie w euforię.
Wakacje upłynęły bez większych ekscesów, nie było kar, nie było presji, a ja zacząłem odczuwać swoisty niedosyt, nie potrafiłem jeszcze wtedy tego nazwać, ale brakowało mi silnej kobiecej ręki. Tymczasem mama stwierdziła, że liceum to już poważna sprawa, poważny wiek, a ludziom w poważnym wieku nie daje się lania. Wyraziła również nadzieję, iż jestem na tyle dojrzały, że sam potrafię zdecydować co jest dla mnie ważne i skupię się na priorytetach.
Tak więc samodzielnie wkraczałem w licealne życie , i muszę przyznać, że szło mi całkiem nieźle.
Na zajęciach nie było dziewczyn, a jedyna kobieta, którą widywaliśmy w szkole ,uczyła nas biologii miała z sześćdziesiąt lat i nosiła habit. Nic zatem nie rozpraszało mojej uwagi . Gorzej było z powrotami do domu. Jako, że pochodzę z miasta w którym znajduje się owo liceum, nie mogłem liczyć na miejsce w szkolnej bursie, musiałem zatem wracać tramwajem do domu, zmagając się z pokusami , które czyhały na mnie po drodze. Codziennie widywałem chłopców rozmawiających z dziewczętami, kokietujące, flirtujące i mizdrzące się do siebie grupki, całujące się parki i tym podobne rzeczy. Sam nie miałem znajomych w śród płci przeciwnej, moje koleżanki z poprzedniej szkoły nie utrzymywały ze mną kontaktu, a nowe znajomości ze zrozumiałych względów póki co się nie kroiły.
Każdego dnia , uświadamiałem sobie beznadziejność swojego położenia, byłem coraz bardziej sfrustrowany. Kobieta stała się dla mnie czymś nienamacalnym, nieosiągalnym dla zwykłego śmiertelnika, jej potęga rosła każdego dnia, osiągając rozmiary niebotyczne. W klasie wśród samych kolegów udawało mi się o tym nie myśleć, gdy jednak wracałem do domu, już nie miałem dokąd uciec. Pożerałem współpasażerki nie będąc nawet specjalnie wybrednym, rozgryzałem ich nabrzmiałe sutki, obejmowałem szerokie katedry ich bioder, do utraty tchu wylizywałem krągłe tyłki, bez pruderii oddając się pożądaniu. Podskórnie czułem jednak, że dopuszczam się aktu nikczemnej profanacji.Tuż po nowym roku poinformowali nas, że zostaliśmy zaproszeni na potańcówkę, do zaprzyjaźnionego liceum , żeńskiego. Wszyscy przyjęli tę wiadomość z ogromnym entuzjazmem, każdy chodził podekscytowany. Każdy prócz mnie. Zacząłem mieć obawy, że dystans jaki wytworzył się między mną, a wszystkimi kobietami na ziemi, jest już nie do przeskoczenia . Podczas gdy inni koledzy czynili przygotowania, do zbliżającego się karnawału, ja rozpaczliwie szukałem sposobu, jak wyłgać się z całej sytuacji, nie tracąc przy tym resztek godności jaka mi pozostała. Czas pędził nieubłaganie i nadszedł w końcu dzień tak niecierpliwie przez wszystkich oczekiwany. U mnie oczywiście zwyciężyła ciekawość i mimo wszelkich obaw,( że nie zapanuję nad własnym pożądaniem, albo wręcz przeciwnie, że przez całą zabawę będę stał gdzieś sam jak ostatni dziwoląg) postanowiłem
dać sobie szansę. Stałem więc wyglancowany jak przed pierwszą komunią ( co w sensie dość metaforycznym wkrótce miało okazać się prawdą)przed wejściem głównym zespołu szkół świętej jakiejś tam i po wysłuchaniu, krótkiej epistoły na temat etykiety i moralności, wraz z całą gromadą żądnych wrażeń chłopców świętego Hieronima, wstąpiłem w gościnne progi gmachu szkoły.
Impreza rozkręcała się dość pomału i wszystko podążało raczej w nieciekawym kierunku. Dziewczęta były ubrane dość zgrzebnie, bardziej na modłę pensjonarską, niż jak przystało na imprezujące nastolatki, czego oczywiście moi towarzysze nie omieszkali obśmiać między sobą. W moim mniemaniu strój ten dodawał im jednak pewien rodzaj surowości , co bardzo pobudzająco działało na moje zmysły. Nad całością górowała postać czterdziestoletniej na oko kobiety, która pełniła zdaję się funkcję przyzwoitki, pilnowała czy odległość między tańczącymi jest regulaminowa i czy nie dochodzi między nimi do rzeczy niemoralnych . Wykazywała się przy tym nadzwyczaj niespotykaną czujnością i kiedy na przykład któryś z chłopaków , przez zupełny przypadek chwycił partnerkę nieco poniżej bioder, zaraz przez całą salę, dało się słyszeć wymowne chrząknięcie. Wszystko odbywało się więc grzecznym i dobrym tonie i nic nie wskazywało na to ,że może być inaczej. Ja radziłem sobie świetnie, ta dziwna atmosfera sztywności, działała na mnie uspokajająco, bez problemu mogłem się kontrolować , cały czas trzymałem fason i z dumą dostrzegałem pełne aprobaty i zazdrosnego zdziwienia, spojrzenia kolegów. W pewnym momencie Pani Leokadia, bo tak nazywała się owa przyzwoitka ( o czym powiedziała mi w tańcu jedna z uczennic) klasnęła w dłonie i stanowczym głosem wyrzekła, że tańce za godzinę się kończą i dziewczęta o północy mają być już w swoich łóżkach. Po czym po prostu opuściła salę. Regulaminowa odległość naglę przestała istnieć, wisząca nad wszystkim sztywność opadła na parkiet i zrobiło się bardziej prywatkowo, co o dziwo wcale nie zepsuło mojego nastroju. Zrobiło się jakoś tak niesamowicie, albo właśnie może w końcu było po prostu normalnie. Tańczyliśmy. Mogliśmy tak trwać całą wieczność, ale czas okazał się jednak nieubłagany, bo nagle ktoś gwałtownie zapalił światło i na środku sali pojawiła się Pani Leokadia i trzy inne kobiety dorównujące jej posturą i surowością. W moich uszach rozległy się słowa, które brzmiały jak wyrocznia, ale treść w jaką się ułożyły zdecydowanie odbiegała od tego czego się spodziewałem. Widzę, że postanowiliście przedłużyć sobie zabawę! Przenieśmy się zatem do bardziej kameralnej salki. Pani Leokadia dostojnym krokiem zaczęła prowadzić, a my nieśmiało sunęliśmy za nią. Okazało się nagle, że zostało nas nie wielu, zaledwie cztery pary, na każdą z nich przypadała więc jedna przyzwoitka, (albo raczej w tym przypadku przewodniczka).
Doszliśmy w końcu do miejsca , które na pierwszy rzut oka wyglądało jak mała salka gimnastyczna, tyle, że zamiast przyrządów sportowych, wyposażona była w urządzenia, których funkcji wtedy zaledwie mogłem się domyślać. Ubrania na razie nie będą wam potrzebne ! Usłyszałem tubalny glos Pani Leokadii , dziewczyny które nam towarzyszyły bez słowa zaczęły się rozbierać, chłopcy natomiast patrzyli, po sobie nie potrafiąc ukryć zmieszania. Postanowiłem dać im przykład postępując jak nasze partnerki i już po chwili stałem zupełnie nagi, czekając sam nie bardzo wiedząc na co. Ta skwapliwość, okazała się całkiem na miejscu , bo dzięki temu uniknąłem siarczystych policzków, jakimi pozostałe „przewodniczki „ponaglały moich kolegów. Bardzo szybko wytworzył się dość naturalny podział. Mną i Lilianną– dziewczyną z którą tego wieczora tańczyłem , miała zająć się Pani Leokadia. Co do reszty , to szczegóły zupełnie mi umknęły, ufam jednak, że fakt ten niczego nie odbierze opowieści, którą tu przytaczam. Skrępowano nas razem na podwójnym koźle, nasze głowy zwisały obok siebie po jednej jego stronie, nasze pupy sterczały równolegle prawie na jego wierzchołku, czułem się w jakiś sposób złączony z tą dziewczyną koło mnie. Jej małe blade ciałko, upstrzone gdzieniegdzie drobnymi piegami , sterczące piersiątka, niesforne poskręcane rude loki, wszystko to, stawało się w jakimś sensie częścią mnie, zapragnąłem posiąść tę istotkę, zespolić się z nią tak dosłownie. Tymczasem rozpoczęło się wymierzanie kary. Pani Leokadia , grubym , ciasno splecionym bykowcem okładała nasze tyłki, z jednakową siłą wymierzając razy, zarówno mnie, jak i Liliannie. Zaciskałem zęby, starając się wydobywać z siebie jak najmniej dźwięków, zwłaszcza, że moja sąsiadka, odbierała każde uderzenie pokornie i z kamiennym spokojem. Tylko szkliste oczy i maleńka łezka na policzku zdradzały, że również i ona odczuwa ból. Dostaliśmy około trzydziestu razy na osobę, po moich pośladkach i udach rozlewało się przyjemne ciepło, za którym tak strasznie tęskniłem. W duchu byłem zadowolony z takiego obrotu sprawy. Radość ta, nie trwała jednak długo. Pani Leokadia uwolniła mnie na chwilę z kozła i kazała położyć się na nim plecami. Bez słowa wykonałem polecenie i po chwili leżałem już przytroczony, eksponując stojącego penisa i jądra.
Patrzcie jak się to to napręża! Usłyszałem drwiący głos. Zaraz ostudzę twój zapał! I nim na dobre zdążyłem się połapać, o co tak naprawdę chodzi, poczułem mocne kopnięcie w jaja. Podniecenie natychmiast minęło, ból był bardzo silny, miałem wrażenie, że ciśnienie zaraz rozłupie mi czaszkę i naprawdę zacząłem się bać. Nadeszła kolej na moją partnerkę, oprawczyni chwyciła ją za tył głowy i szarpiąc za włosy przyciągnęła do siebie. Wiesz dlaczego cierpisz? Spytała. Liliana pokręciła głową, za co natychmiast dostała siarczysty policzek, po którym połowa jej niewinnej twarzyczki od razu zrobiła się czerwona. To powiem ci za co, za naiwność , za to że, tak łatwo ufasz takim jak on. Mówiąc te słowa oczywiście wskazywała na mnie. Cierpisz, za jego zwierzęcy instynkt, za nieposkromione chucie , za pożądanie nad którym nie potrafi zapanować. Myślisz, że chodziło mu tylko o tańce? Że tylko o tym myślał? Odpowiadaj! Ja nie wiem - usłyszałem cienki łkający głosik szybko stłumiony kolejnym policzkiem. Nie wiesz! Nie wiesz! To zaraz pójdziemy się zapytać! Rzekła i chwilę potem obie stały tuż obok mnie. Pani Leokadia wzięła moje jądra w dłoń i pomału zaciskając rozpoczęła przesłuchanie. O czym myślałeś przez cały wieczór! Padło pierwsze pytanie, na które muszę przyznać nie wiedziałem jak odpowiedzieć. Nie bardzo rozumiem o co Pani mnie pyta. Odrzekłem, i od razu poczułem jak uścisk się zacieśnia. A co? Usłyszałem słodki głosik. Może niewyraźnie mówię? Chodzi mi o to, powiedziałem, że mogłem myśleć o wielu rzeczach i nie bardzo wiem do czego konkretnie Pani zmierza. Myślałeś o wielu rzeczach doprawdy? Znów odpowiedziała słodko, po czym jej dłoń bardzo energicznie znalazła się na mojej twarzy. Myśliciel się znalazł! Rzuciła tym razem już ze złością.
A Ja uważam , że myślałeś tylko o jednym! Twierdzisz, że kłamię? Nie, ale my tylko tańczyliśmy i…
Milcz! Krzyknęła, ściskając z całej siły moje jądra. To o czym myślałeś? Spytała ponownie, luzując trochę uścisk. O tyłku Lilianny, rzuciłem dając za wygraną. Słyszałaś moje dziecko ? Śledcza ponownie zwróciła się do dziewczyny. Jeszcze siurek do końca mu nie obrósł , a już myślał o twoim tyłku. Może najwyższa pora nauczyć go myślenia o własnym. Mówiąc te słowa, uwolniła mnie z więzów i przeprowadziła , do dziwnego stołu. Ręce przytwierdziła mi do jego blatu, nogi zaś unieruchomiła łańcuchami przy podłodze. Myślałem, że otrzymam kolejną porcję batów, jednak okazało się trochę inaczej. Lila dostała polecenie przymocowania sobie do bioder wielkiego fallusa i już po chwili olbrzymi tłok, napędzany ruchami tej drobnej kobitki, w jechał w mój odbyt. Posuwała mnie miarowo, a moja konsternacja powoli ustępowała miejsca podnieceniu. Nigdy wcześniej nie wyobrażałem sobie czegoś takiego, ale w końcu miałem czego chciałem, owe zespolenie się w jedno chwilowy ból zaczął zmieniać się w rozkosz, rozkosz, która do tej pory była mi zupełnie obca i za którą całkiem niebawem przyjdzie mi zatęsknić.Mimo całej sytuacji w ogóle nie czułem upokorzenia, czerpałem z tego niewyobrażalną przyjemność i miałem wrażenie, że to wszystko dzieje się właśnie dla niej. Nie byłem już wystraszonym, upośledzonym emocjonalnie chłopcem, a bezpruderyjnym rozpustnikiem , z kaprysu dającym się rżnąć w tyłek. Pomyślałem sobie, ze chętnie wbiłbym się językiem w zgrabną pupcię Lilianny i nim myśl ta zdążyła urosnąć w jakieś większe pożądanie, już miałem przed oczami jej pośladki a po chwili skwapliwie brałem się do roboty. Rozpocząłem od cipki nabrzmiałej sokami jak świeży owoc, krążyłem językiem wokół sromu, wargami delikatnie muskałem jej warg, badałem teren jak niepewny zwiadowca, poznawałem i smakowałem każdy skrawek tej bramy, którą byłem tego pewny, w każdej chwili mogłem przekroczyć. Dziewczyna wiła się pod każdym ruchem mojego języka, a ja czułem się jak wirtuoz, mimo iż był to właściwie mój pierwszy raz. Ośmielony jej reakcją penetrowałem coraz głębiej i głębiej, otrzymując w nagrodę obfitą porcję soków coraz intensywniej wypuszczanych wprost do mojego gardła. Lizałem namiętnie i zachłannie jakby od tego miało zależeć moje życie , język wirował mi obłędnie i sam nie spostrzegłem, kiedy z gorących obszarów krocza Lilianny przeniosłem się w bardziej tylna część pięknego ciała sięgając nagle po jej anus. Poczułem gorzkawy smak i dziwne ciepło na języku, uświadamiając sobie że właśnie walczę z mięśniami zwieracza, które pod naporem mojego języka stopniowo zaczęły się rozluźniać. Nigdy nie zapomnę tego posmaku, który w normalnych okolicznościach pewnie przyprawiłby mnie o mdłości, jednak w tamtej chwili wyzwalał we mnie wręcz zwierzęce podniecenie.
Poddałem się temu usuwając ze swojej jaźni wszelką pruderię i zahamowania , byłem gotów pełnić najbardziej upokarzające funkcje , spełniać wszelkie kaprysy i zachcianki kobiety, która jeszcze niedawno była tylko moją partnerką, na całkiem niewinnie zapowiadającej się potańcówce. Zezwierzęcenie przestało być dla mnie wystarczające, pragnąłem znacznie głębszego upodlenia , w mojej głowie powstała myśl, która drążyła (niczym mała kropla zdolna rozkruszać najtwardsze skały) meandry mojego mózgu . Jesteś przedmiotem , słyszałem wewnętrzny szept , pojemnikiem na wszelkie odpady, jakie ta boska istota którą właśnie liżesz będzie wstanie wyprodukować , ta rola jest dla ciebie wyróżnieniem , nikt przed tobą nie dostąpił podobnych zaszczytów, jesteś śmietniczką, popielniczką, spluwaczką, toaletą… Z tej dziwnej hipnozy wyrwały mnie nagle cudowne pośladki mojej bogini, spostrzegłem, ze leże na podłodze, a Ona powoli przybliża do mojej twarzy swoją pupę, bardzo szybko zrozumiałem, że za chwilę na mnie usiądzie, zaczęła mnie ogarniać nowa ekscytacja, dostawałem dreszczy na samą myśl o ponownej bliskości Jej tyłka i nagle stała się rzecz zupełnie niespodziewana. Jej pupa coraz bardziej stanowczo wbijała mi się w twarz, a ja zacząłem się dusić, szarpałem się by zaczerpnąć trochę powietrza, skutek był jednak taki, że tylko wytraciłem niezbędną energię, powoli opadałem z sił aż w końcu zemdlałem .
Obudziłem się w małej szpitalnej salce, był rześki leniwy poranek , obok mojego łóżka stali rodzice, na ich twarzach malowała się troska i zmęczenie, odetchnęli jednak z ulgą widząc moje przebudzenie. Pierwsza odezwała się mama, pogłaskała mnie czule ( nie pamiętam by robiła to kiedykolwiek przedtem , ani kiedykolwiek później ) Wreszcie wstałeś - usłyszałem jej ciepły głos, oboje z ojcem strasznie się martwiliśmy, uśmiechnąłem się tylko, bo zmieszanie uniemożliwiało mi jakakolwiek wypowiedź. Zostałem wyrwany ze świata najpodlejszych instynktów do racjonalnego, a teraz nawet ciepłego i czystego świata moich rodziców. W głowie miałem totalny zamęt , próbowałem jakoś logicznie poskładać wszystko w całość. Miniona noc wydawała mi się tak abstrakcyjna i nierealna, n miałem jednak pewność , że zdarzyła się naprawdę. Nie wiedziałem ile wiedzą rodzice, ale byłem przekonany, że przywieźli mnie tu prosto z „ balu”. Czy jednak można w pełni ufać swoim przekonaniom, czy możemy wierzyć, że nie zwiodą nas na manowce? Było tu kilku twoich kolegów, usłyszałem naglę ojca, ubolewali ze nie mogłeś być na tej imprezie w żeńskim liceum, kazali cię pozdrowić i powiedzieć, że wiele nie straciłeś.

  
Robo
  
yestlik
21.10.2012 01:58:24
Grupa: Użytkownik

Posty: 6 #
Od: 2012-1-24


Kilka słów, jedno zdanie , rzucone od niechcenia przez ojca, a wszystko to, w czym, według własnego umysłu, jeszcze wczoraj brałem udział, pękło nagle jak mydlana bańka. Rzeczy do niedawna tak realne, tak namacalne, jak przyjemne pieczenie pośladków po otrzymanych razach, okazały się być tylko projekcją. Nie mogłem w to uwierzyć , wciąż czułem jeszcze na sobie zapach Liliany, która przy głębszym zastanowieniu, nie mogła przecież istnieć w realnym świecie. Mój tyłek pulsował, jakbym dopiero co wrócił z chłosty, a jednak wszystko to, co mnie otaczało, szpitalna salka, szlafrok, rodzice, kroplówka przy łóżku, brutalnie przeczyło wszystkiemu, co pamiętam z mojej pierwszej w życiu potańcówki. Obejrzeć swoje pośladki, pomyślałem, na nich musi być jakiś ślad, dowód, że przygoda, w której brałem tak czynny udział zdarzyła się naprawdę. Powoli podniosłem się do pozycji siedzącej, od czego trochę zakręciło mi się w głowie, jednak starając się nie dać niczego po sobie poznać, powiedziałem . Muszę do łazienki . Czekaj, zawołam siostrę - odparła mama, może ci nie wolno, wyglądasz na mocno osłabionego. Dam radę - powiedziałem spokojnie i wstałem z łóżka. Wolnym krokiem udałem się w stronę toalet, rodzice widząc, że jakoś się trzymam więcej nie protestowali.
Na korytarzu przyuważyła mnie oddziałowa. Dokąd? - spytała krótko, a ja poczułem dziwnie przyjemne ciarki na plecach. Muszę się umyć - odparłem. Proszę poczekać przyniosę panu ręcznik – rzuciła i zniknęła w małym pokoiku dla pielęgniarek. Po chwili wróciła z ręcznikiem, wzięła mnie pod rękę i doprowadziła do łazienek. Wszystko w porządku? - spytała. Kiwnąłem potwierdzająco głową. Świetnie, w dozowniku przy umywalce ma pan mydło, proszę ręcznik, gdyby coś się działo, przy drzwiach jest guzik alarmujący. I znów zostałem sam. Wpadłem do łazienki, szybko podszedłem do lustra, obróciłem się plecami, wypiąłem lekko pupę i zsunąłem do kolan spodnie pidżamy.
Na gładkich, bladych pośladkach nie było śladu po najmniejszym laniu. Przejechałem delikatnie po nich dłońmi , jakbym chciał rozmasować klapsy, wciąż odczuwałem lekkie pieczenie, jednak dowodów na prawdziwość jego pochodzenia nie znalazłem. Postanowiłem wejść pod prysznic, skoro właściwe miałem przy sobie niezbędne do tego przybory, rozebrałem się do naga i wszedłem do kabiny, zasłoniłem kotarę, odkręciłem ciepłą wodę, zrobiło mi się od niej jakoś tak błogo, w wyobraźni wciąż wyświetlała mi się ostania noc w żeńskim liceum, odczuwałem coraz większe podniecenie. Namydloną dłonią zacząłem myć swoje krocze, delikatnie masowałem członka, który pomału zaczął nabrzmiewać…


Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » OPOWIADANIA FEMDOM » PSANALIZA

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!


TestHub.pl - opinie, testy, oceny

Najlepsze strony o BDSM KTO NAJLEPSZY W BDSM